Ogolnie rzecz biorąc jestem bardzo zadowolona ale postanowiłam
coś zmienić. Zdrowiej żyć, lepiej sie odżywać. Bo : „w moim wieku”... J
Żartuję,
we Francji, gdzie mężczyźni doceniają dojrzałe piękno (Hanna Bakuła by
stwierdziła, że są dojrzali emocjonalnie), to ja jestem jeszcze fille, czyli dziewczyna.
Ale jednak. Skoro nie mogę na codzień oddychać świeżym
powietrzem (powód: miejsce zamieszkania- obrzeża wielkiej metropolii), ani
uprawiać zawzięcie sportu kilka razy w tygodniu (powód: praca i macierzyństwo) więc chociaż będę robić dobrze memu ciału lepiej
je odżywiając.
Zaczęłam od najważniejszego (ironia): zdrowe produkty przeciw
starzeniu się. Przeczytałam gdzieś, że papaja jest pod tym względem rewelacyjna.
A że u nas w domu to Ukochany zajmuje się cotygodniowym robieniem zakupów, więc
przy najbliszej okazji zleciłam mu zakup tego tajemniczego owocu. Tak dla
spróbowania, a kto wie, może włączę go do codziennej diety.
Ukochany zawsze wywiązuje się z zadań choć nie zawsze na
medal (ale w każdym przypadku bardzo,
bardzo się stara i to się liczy najbardziej). Przywiózł mi więc owoc dziwny, z widzenia
owszem znany, który kosztował całe 4 euro. Postanowiłam go przekroić na pół bo
surową papaję jada się łyżeczką jak melona.
A wtedy..... jak na mnie nie prysło!! Rzadki, ciemnoróżowy
sok rozbryzgał się po kuchni. Spojrzałam- w środku owocu mieniło się na
czerwono mnóstwo pesteczek przedzielonych membranami, a miąższu nie utrafisz. To
chyba nie papaja!, a jak to w ogóle jeść?!!
„Było napisane, że papaja!” odkrzyknął załamany Ukochany i
zaczęło się googlowanie. Po chwili już wszystko wiedzieliśmy. To rożowe,
okrągłe coś wielkości porządnego jabłka, o grubej skórce i śmiesznej, dużej
szypułce to owoc granatu. Mnie się zaraz przypomniało jak w Stambule piłam świeży
sok z granatu sprzedawany w budkach-sokowirówkach przy wyjściu z Topkapi, który
podobno ma w s p a n i a ł e przeciwstarzeniowe właściwości.
Nie moglo być lepiej.
Zabrałam się za poszukiwania sposobu na jedzenie
surowego granatu i okazalo się, że jedyne, co trzeba zrobić to zalożyć fartuch,
delikatnie wydlubywać palcami wypełnione sokiem pestki i wsadzać je sobie do
ust. Należy to robić ostrożnie, bo te pesteczki, choć odrywają sie łatwo, to
pryskają z łatwością baniek mydlanych strzelając wokoło kroplami soku.
Jedzenie granatu jest wielką przyjemnością. Wlaściwie, mimo
tego, że przeżuwasz, masz wrażenie, że pijesz a nie że jesz. Coś niesamowitego.
I dobra zabawa, jak przy dłubaniu słonecznika, choć nieco bardziej brudząca (z
tego względu nie polecam mieć na sobie w tym czasie jasnych bądź wyjściowych
ubrań). Nieco cierpka, odświeżająca słodycz w ustach. Zdecydowanie, owoc granatu zostanie moim favorytem na
zbliżające sie ciepłe dni wiosny i lata.
A Ukochanemu za tę pomyłkę-niespodziankę
bardzo podziękowałamJ
Owoce granatu, same pysznosci..... Polecam do sałatki owocowej, dodane na samym końcu ziarenka dodają smaku, i zabawnie chrupia w zębach. Sałatki z granatu, grejfruta, pomarańczy, kiwi, i mango. Miniam, coś pysznego!
OdpowiedzUsuńdzięki za przepis!! czyta się smakowicie, dobry pomysł na deser do wydawanych latem obiadów
OdpowiedzUsuń