niedziela, 5 maja 2013



Pierwszy długi weekend majowy już się niemal zakończył więc ja przed chwilą wróciłam z „mojej” normandzkiej  wioseczki aby oddać się przez dwa dni pracy. A w środę, jako, że szczęśliwie rozpoczyna się wtedy kolejny majowy długi weekend (we Francji 8 i 9 maja to dni wolne), wracam do zostawionych tam Ukochanego i najdroższej córuni.
Właśnie zatrzasnełam drzwiczki samochodu i już wskakuję na blogspot napisać ze trzy słowa i wrzucić świeże zdjęcia.  
Pogoda oczywiście nie mogła być idealna (czytaj: majowa, majówkowa...) ponieważ od dawna się na Francję gniewa, zasypuje nas śniegiem w kwietniu, potem leje deszczem  na całego lub też szaleńczo owiewa zimnym wichrem, nagminnie zaniża temperaturę i w ogóle jej się jakoś do prawdziwej wiosny nie spieszy, w przeciwieństwie do nas, ludzi.
No ale jak maj to maj, nawdychałyśmy się więc z córcią świeżego powietrza, naspacerowały, nataplały kalosze w polnych kałużach. 
A oto kilka zdjęć

Śliwy pod kościołem mimo wszystko kwitną
 Seria „zwiedzamy z córunią” (a raczej „biegnąc  z a córunią, bo pędzi to małe nie oglądając się za siebie wcale):



 

Podjechałyśmy tez nad bardzo pobliskie morze ale coż, skoro szaro było akurat, pusto i ponuro.




A następnego dnia, kiedy wreszcie wyszło słońce, córunia już była przeziębiona i z gorączka.

 Cóż, na szczęście został nam jeszcze jeden dłuuuuuugi weekend.




















A w domu bez córusi i Ukochanego pusto i cicho. 
Choć dom wygląda tak samo kiedy nas nie ma jak wtedy, kiedy w nim jesteśmy, jakby żył własnym życiem i wcale nas do niego nie potrzebował. Ja jednak potrzebuję do życia mojej ukochanej rodzinki!
 


3 komentarze:

  1. Melduję, że Bretania zalana słońcem. W Carnac ludziska wygrzewali się na piasku w strojach kąpielowych. Nie można było się przecisnąć. Oby tak dalej!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam Carnac!! i zazdroszcze slonca

    OdpowiedzUsuń
  3. a my w Normandii tez niezle dostalismy popalic pogodowo :)
    jakas absolutna porazka z ta pogoda!!!!

    OdpowiedzUsuń