Jeśli ktoś
chciałby sobie zrobić fibroskopię we Francji (ze względów oczywiście
zdrowotnych a nie jako zachciankę), to polecam. Nic nie boli, wszyscy wokół sa
przemili i jeszcze do tego można sobie chwilę odpocząć. Zabieg trwa może z 5
minut i zaraz też wybudzamy się z narkozy, ale jedziemy na noszach dodrzemać
sobie spokojnie na szpitalnym, szeleszczącym sterylną pościelą łózku. Jak już
dadzą dospać to wjeżdża taca z czymś na ząb, a wcześniej nawet uzgadniają, czy
do picia wolisz kawę, herbatę a może, madame,
chocolat chaud? Wszystkiego raptem
trzy godzniy i do domu.
W moim
przypadku okazało się, że dobrze że zdecydowałam się na zabieg (mimo
sceptycznego spojrzenia mojego lekarza rodzinnego) bo, jak powiedział przemiły
doktorek gastro-enterolog mający zaszczyt zaglądnięcia do mego żołądka, okazało
się, że mam małego wrzodka (petit ulcère,
jak miło). I trzeba będzie leczyć ale oczywiście to nic groźnego. Skąd u
mnie wrzód na żołądku? Czyżbym już doszła do tego stopnia życiowego
stresu?
W każdym razie nawet ten niezbyt ciekawy finał całej
historii z fibroskopią, którą ogólnie będę wspominać raczej miło, nie zaćmił
mej radości z pewnego powodu. Otóż, widząc mój niepokój przed zabiegiem,
Ukochany wpadł na wspaniały pomysł pomysł wyjawienia mi co dostanę od niego na
urodziny (za ponad miesiąc), a co miało pozostać sekretem i niespodzianką aż do
jour J. Okazało się, że w moje
urodziny.... JEDZIEMY NA DŁUUUGI WEEKEND DO RZYMU!!! Od piątku rana do poniedziałku!
Ofiarowanie komuś wyjazdu gdzieś jest chyba jednym z
najbardziej oklepanych a jednoczesnie największą radość sprawiającym prezentem.
A do tego ja jeszcze nigdy nie byłam we Włoszech, a w Rzymie tym bardziej. Pośród
wielu miast Europy, do których kiedyś zawitałam, nie znalazła się nigdy stolica
Włoch, ba, ja nawet nigdy konkretnie nie planowałam tam jechać. Może czekałam na odpowiedniego towarzysza
podrózy? Bo przecież Rzym trzeba, no po prostu trzeba zobaczyć. Bezsprzecznie.
Stąd więc ma radość i jeszcze jednen powód do szczęścia.
W Rzymie będziemy zwiedzać, będziemy wolni (jedziemy tylko
we dwoje, tak dawno nie wyjechaliśmy w żadne nowe miejsce!, córcia zostanie z
francuskimi dziadkami), będziemy jeść pizzę i makaron, pić espresso i włoskie wina do kolacji! I choć przeczuwam tę zwierzęcą tęsknotę za córką,
która z pewnością opanuje mnie już na lotnisku, to mam zamiar spędzić w Rzymie
wspaniały kawałek czasu. Może nawet wcześniej zdązę obejrzeć filmy Felliniego
aby się wczuć w sytuację.
Wynikami rzuć w rodzinnego! ;) mały wrzud, mały problem.
OdpowiedzUsuńA co do Rzymu to poprostu bomba!!! Ja byłam rok temu i pokochalam to miasto.
Ja nie z ukochanym tam bylam, ale z mama i bratem. To byl nasz prezent dla niej pare lat temu na urodziny. Ja przylecialam z Paryza, brat przywiozl mame z Warszawy i przez trzy dni zdzieralismy podeszwy. Te trzy dni spedzone sam na sam z dziecmi (bez polowek i wnukow) byl chyba najlepszym pomyslem na prezent jaki moglismy jej ofiarowac szczegolnie, ze nasz tata juz wtedy nie zyl, by jej towarzyszyc a ona chciala Rzym odwiedzic....
OdpowiedzUsuńMilej podrozy :)
Nika
PS Ach , jeszcze jedno: gdy wrocilam do Paryza, to wydal mi sie "mloda" stolica. W Rzymie zabytki sa na kazdym kroku i to z czasow, gdy Lutece jeszcze nikt na oczy nie widzial. To niesamowite wrazenie ...
Dobrze, ze okazalo sie iz to taki wrzodzik a nie cos powazniejszego