Pada pada a kiedy przestaje padać i wychodzę nareszcie na
biurowy taras aby zaczerpnąć powietrza w płuca, ogarnia mnie chłód tak nieprzyjazny,
że szybciutko się cofam do wnętrza i wracam do moich dokumentów i papierów. I świat
jakiś poszarzały zamykam za oknem- deszcz usilnie stara się zetrzeć barwy
odrodzonej już na dobre po zimie przyrody.
A miałam sobie w maju, podczas przerw w pracy, pić na tym
tarasie kawę. Można by nawet pracować na zewnątrz, bo jest gniazdko do podłączenia
laptopa. Miałam sobie wychodzić i się relaksować, rozprężać w cieple wiosny pokurczone mięśnie, ja-
wieczny zmarzluch. Wietrzyć wytężony od
rana umysł, przestawiać go na chwilę z
toru wysokich obrotów na niższe częstotliwości. Takie piękne plany miałam.
A tymczasem pada, deszcz bębni w drewniany stół ogrodowy a
po jego blacie suną ożywione wilgocią ślimaki. Czy nie jest im aby za zimno? Zostawiają
po sobie podłużne odchody. Taką mam w tym roku wiosnę a do uczczenia jej-
czarne wstążki ślimaczych kupek.
Podobnie deszczowy wpis opublikowalam dzis rano :)) Wszyscy mam wrazenie trafilismy do Krainy Deszczowcow :) A tymczasem w Warszawie, Budapeszcie, Moskwie piekna pogoda ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam dzis akurat z Brukseli, gdzie akurat mala przerwa na oddech miedzy deszczem i ulewa :)
Boze, a dzis jeszcze bardziej zimno i deszczowo.... jestem zalamana!!!
OdpowiedzUsuń