Minęły piękne chwile nicnierobienia
i odpoczynku, wróciliśmy do siebie. Udało nam sie uszczknąć trochę majowego
słońca ale nie ciepełka, bo bezlitosna Normandia, jak to ona, owiewała silnym,
zimnym wiatrem. Był więc czas na przechadzki i oddychanie świeżym powietrzem
ale również czas na pozostanie w zaciszu domu i spoglądanie przez okno na siąpiący
deszczyk lub falujące na wietrze korony wysokich drzew. O obfitych obiadach i
kolacjach z rodziną dalszą i bliższą, zakrapianych winami i szampanem, od
których zawsze po przyjeździe daję odpoczywać moim biednym wnętrznościom
pochłaniając jedynie lekkie pokarmy, nie będę wspominać, gdyż są one we
Francji, na wizytach u bliskich, oczywistością.
Córcia się wybiegała po trawie,
za piłką, psem i kotem, ja szukałam kolorów. Oto rezultaty:
Samotny tulipan-samosiewek,
królujący wspaniałą żółcią
nad biednym, banalnym mleczem....
|
W grupie raźniej a i większe wrażenie się robi :) |
Nazwy tego krzewu, rodzącego tak
wspaniałe kwietne obłoki nie znała nawet właścicielka domu. Szary kolor budynku
tylko podkreśla ten przepiękny kolor. Czy to kobalt, czy też może szafir?....
|
Poza tym pochłonęła mnie
całkowicie zupelnie przypadkowo uzyskana książka: „Chmurdalia” Joanny
Bator. Bardzo ja polecam chociaż chyba lepiej byłoby przeczytać najpierw jej „Piaskową
górę”, której „Chmurdalia” podobno w zamierzeniu była przedłużeniem. Tu ciekawy
artykuł na temat autorki, która wydaje się być naprawdę warta zainteresowania i
już się zastanawiam, czy lepiej zamawiać jej książki w formie ebooków czy tez
lepiej tradycyjny papier i przesyłka kurierem (zarówno merlin jak i
taniaksiazka.pl przesyłaja za granicę bez problemu po niskich kosztach). Jej opowieści
tak bardzo przypominają mi to, co znam, w czym wyrosłam, rozpoznaję w nich ludzi,
którzy kiedyś mnie otaczali, rzeczywistość, która wtedy wydawała się jedyną,
życie tak dobrze znane a tak dalekie, odległe jakby „dawno i nieprawda”. Niesamowite
uczucie, naprawdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz