Deszcz pada, brzydkiej pogodzie nie ma końca, siedzę z pracy
i boli mnie wrzodek na żołądku, mnie, zazwyczaj zdrowego jak ryba człowieka.
Naprzeciwko usadzono Victoire,
naszą młodziutką stażystkę. Dłubie sobie coś w tym ich programie dla
architektów.
Nie zdążyłam jej jeszcze
poznać, na razie wymieniamy codziennie jedynie po kilka zdań, każda z nas
pogrążona we własnej pracy na ekranie komputera. Ona chyba traktuje mnie jako
osobę o wiele starszą od siebie, taką « panią », a mnie się z kolei zdaje, że tyle lat co ona (koło dwudziestki) to ja miałam dosłownie
wczoraj.
Jest przemiła i młodzieńczo świeża, ani
ładna ani brzydka, jeszcze po dziecinnemu okrągła, jak dziewczynka, która
powoli wyrasta z otyłości, na którą cierpiała w dzieciństwie. Wiem, że pochodzi
z bardzo bogatej rodziny tych Paryżan co mieszkają w olbrzymich apartamentach
pod wieżą Eiffla po których biegają pokojówki w fartuszkach. A zupełnie po niej
nie widać. Żadnej różnicy w zachowaniu, żadnej oznaki zewnętrznej. Nie wiem,
może powinna chodzić w futrze i na staż przyjeżdżać własnym porschem? Może pojawiać sie codziennie rano uczesana przez fryzjerkę i fachowo pomalowana jak Kim Kardashian ? Epatować czerwoną podeszwą Louboutina i torebką drogiej marki zadzierając nosa ?
Nic takiego nie następuje. Victoire jest normalną dziewczyną, stażystką nie różniącą się
od innych studentek. I z czego to wynika ? Podejrzewam, że z braku konieczności ani potrzeby
udowadniania czegokolwiek komukolwiek. Z wrodzonej klasy, występującej od
pokoleń w środowisku sytuowanej burżuazji, w jakim przyszła na świat. I również
na pewno z francuskiego stylu wychowywania dzieci- rodzice, chociażby mieli nie wiem ile, nie d a j
ą, oni pomagają minimum, tak aby potomek doszedł do czegoś w życiu niemal sam.
Dziedziczenie większych sum odbędzie się nie wcześniej jak po ich śmierci.
To takie luźne paryskie
rozważania. A do nich dodam bardzo paryskie zdjęcia robione przeze mnie
ostatnio z okna samochodu. Było takie piękne światło!
koronki wiezy eiffla |
no prosze, zamiast kreatywnie pracowac, kreatywnie obgadujesz kolezanke :))))
OdpowiedzUsuńi to jeszcze w jej obecnosci, az mi glupio....
OdpowiedzUsuńSuper zdjecia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Kapsztadu
Krystyna
dziekuje!
OdpowiedzUsuńnie mialam pojecia, ze Cape Town to po polsku Kapsztad. codziennie sie czlowiek czegos uczy.