niedziela, 2 czerwca 2013


Mieszkając za granicą od ponad 10 lat człowiek siłą rzeczy oddala się od ojczyzny coraz bardziej, mimo, że odległość georgraficzna pozostaje ta sama (no, chyba że wędrujemy po całym świecie). Już coraz bardziej jestem francuska mimo, że nie koniecznie sobie zdaję z tego sprawę. Zauważyłam to po raz pierwszy jakieś 5 lat temu, kiedy to na dobre  przymierzałam się do powrotu do Polski na stałe. W tamtym momencie nic nie trzymało mnie w Paryżu, a w Krakowie czekał mężczyzna, który miał być t y m. Nic bardziej sprzyjającego.  
Ale niestety. Po kolejnym pobycie próbnym okazało się, że ja już nie potrafię. Polski tryb życia tak bardzo wydał mi się innym od tego, który wiodłam wtedy w Paryżu (i który właściwie wiodę cały czas) i tak niemożliwy powrót do niego po tylu latach na obczyźnie, zupełnie jakby między życiem tu i tam otworzyła się przepaść,  że postawiłam kreskę na miłości i wróciłam rozpakować walizki w moim paryskim mieszkanku. Wtedy, z tego co pamiętam, głównie chodziło o jedzenie i picie. Folklor kanapek na śniadanie i kolację. Niezbyt dobre wina w sklepie. Kawa taka mało „kawowa”. Z serów to głównie twaróg i żółty. Jogurtów sie na deser nie jada. Ryby w kwadratowej formie filetów. Nie zaprasza się sąsiadów na zmyślne aperitify.  Przepyszny pasztet foie gras, smarowany chrzanem przez mego ówczesnego ukochanego, „bo tak to trochę za mdły- nie ma smaku”. I tak dalej. Niby nic takiego a jednak. Niby wszystko teraz można wszędzie kupić, i również zagraniczne produkty spożywcze, ale.

Więc żyje sobie człowiek dalej na francuskiej ziemi i nawet tego nie zauważając przesiąka francuzczyzną. Utrzymywanie kontaktów z polskimi przyjaciółmi na miejscu niewiele tu daje- oni wszyscy tak jak ja żyją w innych realiach. Wyjazdy do Polski dwa razy do roku to za mało. Niezauważalnie już inaczej się je, myśli, pracuje, wypoczywa, postrzega. Z ludźmi prowadzi się inne rozmowy zawiera innego rodzaju kontakty.

Moje zfrancuzczenie znowu dało o sobie znać ostatnio podczas pracy, kiedy byłam na wizycie przygotowywanego przez nas projektu mieszkania dla klienta. W tym wielkim paryskim apartamencie uwijało się kilku polskich robotników. Obchodziliśmy z szefem niekończące się pomieszczenia sprawdzając, czy wszystko idzie zgodnie z planem a jeden z polskich panów dokonywał prezentacji. Jakże miło mi się zrobiło, gdy podczas przeciskania się przez wąskie korytarzyki gdzie mój szef ładował się przede mnie bez pardonu, Polak naturalnym, wyssanym z mlekiem matki gestem, przepuścił mnie pierwszą. O jejku. Poczułam się taka kobieca. Musiałam już chyba na dobre zapomnieć o ojczystych zwyczajach skoro coś, co w Polsce uznaje się za oczywiste podziałało na mnie jak wyróżnienie. We Francji rodzaj męski nie ma zwyczaju ustępowania drogi damom, niektórzy mówią, że to przez równouprawnienie.

Zaczęłam więc sobie przypominać naszą Polskę dżentelmenów, z przepuszczaniem w drzwiach, z całowaniem kobiet w rękę. Jakże dawno nikt mnie nie  przepuścił, nie pocałowałw rękę! Taki piękny sarmacki zwyczaj, taki elegancki! I zatęskniłam za krajem.












13 komentarzy:

  1. Taka sama sytuacja jak u mnie,ale ja jestem Francuzką a mieszkam w Polsce. Będąc w moim kraju z jednej strony czuję się wspaniale, bo w końcu odwiedzam swoją ukochaną ojczyznę, a z drugiej jest coś dziwnego co sprawia,że chciałabym być w Polsce...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie lubie spotykac polakow w paryzu szczegolnie facetow,uszy mi ostatnio zwiedly w metrze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, są różne przypadki ale myślę, że nie trzeba generalizować

      Usuń
  3. Temat rzeka..... Mnie denerwuje brak stałych godzin posiłków, podjadanie miedzy posiłkami, kolacje o 17/18?!?! Uwielbiam Polska kuchnie, ale jest ona dla mnie zdecydowanie za ciężka... Brak mi w Polsce różnorodność warzyw i owoców, a przedewszystkim jedzenia zimowego i wiosennego..... I wiele innych.... Cóż, mieszkam tu już ponad 13 lat.... ;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. dokładnie tak, ja też już się odzwyczaiłam od tego, że nie jada się rodzinnie i o stałych porach, cały dzień coś się pichci i podjada a potem większość dziewczyn się odchudza. mam wrażenie, że Francuski nie mają tego problemu (wedle książki French Women Dont Get Fat), która robi furrorę w Stanach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie! Rodzinnie!! Niestety w Polsce każdy je sam sobie! Uwielbiam wspólne francuskie kolacje, nawet jeśli są to tylko kanapki lub sałata ;) A mój mąż uwielbia kanapki, najlepiej z chrzanem i poledwica!!!

      Usuń
  5. Hm, nie wiem czy ja kiedykolwiek napiszę taką notkę :) Owszem, z czasem niektóre rzeczy mnie dziwią, ale bardziej rozczulają. Do francuskich regularnych pór jedzenia bardzo trudno mi się przyzwyczaić, zwłaszcza ze względu na długą przerwę między obiadem a kolacją, znacznie lepiej toleruję mniejsze porcje, a częściej. Kanapki, zwłaszcza na śniadanie, w moim paryskim domu są jak najbardziej aktualne, bo mój chłopak, mimo że Francuz, nie znosi croissantów i słodkich śniadań. A nawet na kolacje, jak nie mamy czasu gotować, moje kanapki robię furorę :)Z drugiej strony, w Polsce mnie szokuje jak ludzie szybko jedzą, nie nadążam. Ale potem, mamy wolny czas, wolne stoły, nie ma tego biesiadowania... Summa summarum dostrzegam zalety obu systemów i chyba w obu czuję się po prostu dobrze. Ale ja bywam w kraju znacznie częściej niż Ty, i bardzo mi na tych pobytach zależy.

    OdpowiedzUsuń
  6. to jest tylko kwestia przyzwyczajenia, osobiście nie uważam, że tu lub tu jest lepiej bo co kraj to obyczaj więc nie ma sensu wartościować
    a Twój chłopak to rzeczywiście oryginał jak na Francuza :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawa notka :^) .... myślę, że są rożne fazy w tym oddalaniu się i przybliżaniu i dla każdego z nas emigrantów jest inaczej

    ja też tu tak mam w Stanach z moim przepuszczaniem kobiety pierwszej i otwieraniem drzwi itd ... mówią mi że jestem inny :^) ... a może po prostu przepuszczamy kobiety by się lepiej przyjrzeć ich gracji ruchów :^))

    i cieszę się że Paryż może mieć niedługo kobietę burmistrza bo jeszcze jedna barykada machoizmu padnie ze wstydem ... Bonaparte chyba się w mausoleim ze złości przekręci :^))
    serdeczne pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach Ci Polacy, zawsze z klasa i kultura ;))) ale tak na poważnie, to tez nie tak do końca. Jak lecialam z córeczka do kraju, miała kilka miesięcy i nasilać ja w nisidelku. To na lotnisku w Warszawie, ŻADEN mężczyzna mi nie pomógł zdjąć walizki i wózek z taśmy!!! Po postu żaden. Stali i gapiów sie jak sie morduje z dzieckiem i torbami..... Polakom tez zaczyna brakować klasy....

      Usuń
    2. Bardzo mnie zasmuciłaś Twoją przygodą na lotnisku ... nie wiem co się dzieje ... Ta zachodnia obojętność jakaś ... Obiecuję nadrabiać jak mogę :^) ... podrożowałem przez ocean z moimi wtenczas małymi 3 córkami ... Teraz są już na studiach albo w liceum i latają same
      A ostatnio byłem obok mamy z maleńką córeczką leciały do Izraela Mama była tak zmęczona że zasnęła i musiałem zabawiać maleństwo przez parę godzin
      Serdecznie pozdrawiam i zazdroszczę Roland Garros :^)

      Usuń
  8. Mama w Paryzu, nie pomogli bo taka ladna, wysoka dziewczyne zobaczyli to sie wstydzili zblizyc!! Polacy potrafia byc bardzo zakompleksieni. Trzeba bylo jakiemus zaproponowac, zeby Ci pomogl, z pewnoscia by sie rzucil do pomocy.
    Ja dlatego chyba nie mialam takich przygod w ciazy poniewaz prosilam o pomoc zawsze i nikt nigdy nie odmowil, przeciwnie, az sie rwali tylko chyba wstyd im bylo samym zaproponowac. To samo w zatloczonym metrze: wchodzilam, wybieralam sobie miejsce, podchdzilam do siedzacej tam osoby mowiac: "przepraszam bardzo jestem w ciazy, chialabym usiasc". kazdy grzecznie wstawal i zalatwione.

    Piotr atAustin, Ty to jestes chodzacy ideal i do tego feminista :) super, tak trzymaj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hihi .. z tym ideałem to nie bardzo .. myślę, że niejedna osoba mogłaby zaświadczyć, że daleko mi do jakiegoś ideału .. po prostu jestem za równością bez wyjątków

      ale utrafiłaś w dziesiątkę .. tak przyznaję, że polscy mężczyźni przynajmniej mojego pokolenia są z reguły bardzo zakompleksieni .. i jeszcze jak pomyślą, że kobieta to może cudzoziemka to dodatkowe kompleksy się ujawniają .

      pamiętam moją wersję 'cierpień młodego Wertera' kiedy wiele lat temu chciałem zaprosić Amerykanke na randke :^)) .. być może jest to jedną z przyczyn, że polskie kobiety mają tak fenomenalny sukces w zainteresowaniu sobą cudzoziemskich partnerów .. a polskim mężczyznom jest niełatwo znaleźć partnerkę cudzoziemkę?.. po prostu nieśmiałość

      serdecznie pozdrawiam :^)

      Usuń