Dziś w biurze, do którego wpadłam przemoczona od połowy w
dół (po zaledwie jednym dniu upału nadciagnęły zapowiadane paryskie burze),
szef coś do mnie mówi a ja się nie mogę skupić. Intensywnie myślę, nerwowo
spoglądam na telefon. Czy aby wszystko
spakowałam? Czy mam chwytać za komórkę i dzwonić do Ukochanego bo może o czymś zapomniał?
Ukochany uprzedza mnie i dzwoni sam. Tak, wszystko w porządku. Nie ma problemu,
wszystko zabrał. Tak, dołożył ostatnie rzeczy do torby. Jeszcze tylko ją
zamknie i wyjeżdżają. Już.
Moja Chris, moja córunia, moja dzidziunia maluteńka jedzie na
wakacje do francuskich dziadków, z którymi zostanie przez cztery dni sama. Po raz
pierwszy. Przecież trzeba było ja gdzieś umieścić, na przykład w zimnej i
deszczowej Normandii, podczas gdy my, źli rodzice, będziemy się pławić
beztrosko w upałach Rzymu, zajadając najlepsze na świecie gelato. Opychając się pizzą i pastą
oraz pojąc bardolino lub chianti na tarasie restauracji z
koloseum w tle. Włócząc się po cudnych ogrodach Villi Borghese.
Nie sądziłam, że rozstanie na czas przecież tak króciutki,
będzie tak ciężkie, że przesłoni niemal całą radość z wyjazdu. Niesamowite i
rozdzierające są emocje towarzyszące macierzyństwu. Jakby wszystko pomnożone
przez conajmniej dwa. Smutek, niepokój, szaleńcza tęsknota od pierwszego
momentu rozstania, niepewność. A może nie jechać? Wszystko odwołać? Zostać i tulić
ocalone przed potencjalnym niebezpieczeństwem pisklę do piersi przez całą noc?
Chodzę po biurowym tarasie i gryzę paznokcie, aż dziwnie
patrzy na mnie kot –przybłęda.
Nie, trzeba się wziąć w garść. Odciąć pępowinę. Na tym
wyjeździe skorzystają wszyscy. Córunia- spędzi miły czas z dziadkami i
kuzynostwem z daleka od smrodu i smogu wielkich miast, rodzice- odpoczną,
przypomną sobie zamierzchłe czasy sprzed córuni, kiedy wypady, wyjazdy i
zwiedzania były na porządku dziennym. Jak to było w sumie niedawno...
Wylatujemy w piątek rano.
No to milej podrozy i nie dzwon czesciej jak trzy razy na dzien do dziadkow :)
OdpowiedzUsuńA na powaznie to raz dziennie wystarczy. I nie czuj sie niczemu winna, korzystajcie z tych momentow. Ja bardzo zaluje, ze nie umialam ich stworzyc czesciej, gdy moje dzieci byly male..
Szczesliwego lotu
Nika
Wspaniałego pobytu i brawa, że walczysz z emocjami, "matko Polko" ;)
OdpowiedzUsuńMy startujemy w czwartek, Lilka tez jedzie do babci, ale do Polski. Co do Twojej propozycji to super!èykh bbbbbbjjjuuuu=ù - to napisala Lilianka :)A moze lunch w przyszlym tygodniu? Przeslij mi na maila swoje namiary!
OdpowiedzUsuń