Odkąd mieszkam po zachodniej stronie Paryża, każdego roku
kiedy wiosna już na dobre się tu zadomowi, mam wielką ochotę jechać do
znajdującego sie nieopodal miasteczka Louveciennes. Miasteczko to przeurocze
posiada wiele zalet (marzy mi się kiedyś kupno domu tutaj albo w ścisłych
okolicach) a zwłaszcza tę, że mieszkała w nim Anais Nin.
Wsiadam więc w samochód i jadę.
Parkuję pod niegdysiejszym domostwem „amerykańskiej powieściopisarki” jak głosi
tablica zamieszczona na jego murze, i oglądam, podglądam, przechadzam się. Choć
Anais wyprowadziła się dawno, głowę daję, że można tam jeszcze poczuć jej
obecność. Niesamowity klimat.
Moja fascynacja postacią Anais Nin
jest szczególna. Z jej prozy przeczytałam w całości jedynie „Szpiega w domu
miłości” i to głownie dlatego, że uznano iż ta krótka powieść jest niemal
autobiograficzna. Z erotycznej „Delty
Wenus” skubnęłam tylko początki kilku opowiadań, których styl pisarski, choć
zawartość śmiała a miejscami szokująca, zbytnio jak dla mnie trącił myszką. Z największego,
długiego jak jej życie, dzieła Anais- wydanych w siedmiu tomach „Dzienników”,
znam jedynie nieliczne fragmenty.
|
Ulica Montbuisson, na której znajduje się
dom
|
Gdzie leży pies pogrzebany? Co
skłoniło mnie do przekopania internetu w poszukiwaniu informacji o tej z jednej
strony niepozornej, z drugiej obdarzonej niesamowitą charyzmą kobiecie, nie do
końca utalentowanej literacko (uznaje się za prawdziwego pisarza tego, kto
potrafi nie tylko ładnie opisywać swoje doświadczenia ale na podstawie tych właśnie doświadczeń wymyślać
historie fikcyjne) a wywierającej ogromny wpływ na środowiska artystyczne
tamtych czasów, pruderyjnej a piszącej śmiałe opowiadania erotyczne, miłej
żonki wydającej przyjęcia dla szefostwa męża w domku na przedmieściach a
jedocześnie głownej postaci seksualnego wyzwolenia kobiet, ze zdjęć
wyglądającej na niezbyt ładną a uznawanej za piękność, łamaczki serc i
bigamistki, zakompleksionej córki niekochającego ojca, która to ojcowskie serce
podbija na dobre ( i niekoniecznie w niewinny sposób w jaki może rozkochać w
sobie ojca jego własna córka) kiedy skończy lat trzydzieści?
|
Jeden z licznych starych domów
na przepięknej ulicy Montbuisson.
Ten akurat zamieszkany już tylko i wyłacznie
przez przyrodę.
|
Tu chodzi właśnie o te
kontrasty. Całe życie tej kobiety składa się z kontrastów, nieprzystających do
siebie elementów, skrajności. Tak bardzo chciałam je zrozumieć, że czytałam
biografie Anais, tej o której pisano „wielka
pisarka drugorzędna” i „największa z
pisarek najmniejszych”. I mimo tego ciągle nie rozumiem.
Anais bowiem żyła inaczej. Zdradzała
mężą z kochankiem (Henrym Millerem) a kochanka z innym kochankiem (Gonzalo
Moré), cały czas żyjąc z mężem, który niczego się nie domyślał. W tym czasie
przez jej życie przewijali się też inni mężczyźni. Potrafiła utrzymać tę sytuację
w sekrecie przez lata, wynajmując na koszt męża pokoje hotelowe, barkę na Sekwanie,
która służyła jej nie tylko do „spokojnego
tworzenia” (jak sądził jej mąż Hugo Guiler) ale głównie do spędzania bardzo
romantycznych wieczorów. No dobrze, to jeszcze ok, to już widzieliśmy u Simone
de Beauvoir i jej amours contingents.
Anais grała rolę przykładnej
żony oraz łudziła kochanków, dając każdemu z nich powody do wiary, że zostawi
dla niego męża i pozostanie z nim na zawsze. Pieniądze na utrzymanie obu panów,
którzy mienili się szczytnym mianem artystów (w przypadku Henry’ego Millera akurat
słusznie) pracą zarobkową nieskalanych, szły często z kieszeni nieświadomego niczego
męża Hugona, amerykańskiego bankiera. Tu akurat już nie bardzo rozumiem.
|
Mistrzowsko nakręcony film „Henry&June”
na podstawie jednego z dzienników Anais. Bardzo polecam.
|
No nic, przyszła druga wojna i
kres paryskich przygód Anais- w Europie robi się niebezpiecznie. ”Wierna”
mężowi, wraca z nim do Ameryki.
W Nowym Jorku poznaje w windzie
Ruperta Pole. Ma wtedy lat czterdzieści cztery, on jest od niej o szesnaście
lat młodszy. Tę miłość od pierwszego wejrzenia przeżywa Anais również w całkowitym
sekrecie przed mężem. Co więcej, tym razem o istnieniu mężą nie wie nawet
kochanek. Po kilku latach kursowania między Nowym Jorkiem a Kalifornią, gdzie
mieszka Rupert, niby w podróżach „do przyjaciół”, Anais pod presją jego rodziny
wychodzi za mąż bez rozwodu. Ma teraz dwóch mężów w dwóch róznych stanach USA. Tego
nie rozumiem zupełnie. Jak ona to zrobiła, jak utrzymywała taką sytuację przez
lata?
Z jaką świadomością nawoływała
kobiety do wyzwolenia się ze szponów małżeńskiej rutyny, do tego, by brały z
niej przykład i nie wahały się żyć inaczej, podczas gdy przez całe jej życie za
tę jej wolność, barkę na Sekwanie, imprezy, podróze, płacili, nieświadomi
niczego, obaj jej mężowie?
Jak się czuła gdy na przekór
wszystkim (zarówno mąż Hugo Guiler, który całkiem naturalnie przypisywał sobie
ojcostwo, jak i prawdopodobny ojciec dziecka Henry Miller, pragnęli, by je urodziła)
dokonała aborcji w szóstym miesiącu ciąży, wydaliła martwy płód-dziewczynkę,
której się dokładnie przyjrzała i poświęciła kilka linijek swojej tworczości?
No i jak , po prostu jak to się
stało, co siedziało w jej głowie że, w wieku lat trzydziestu czterech, nawiązując
ponownie kontakt z własnym ojcem, cholerycznym katalońskim kompozytorem Joaquimem Ninem, uwodzi go i dokonują wspólnie aktu kazirodztwa? Romans z ojcem
również trwa przez jakiś czas.
Zakłamanie Anais wydaje się
olbrzymie a jej życie w tym zakłamaniu nieprawdopodobne. Do tego dochodzi
pruderyjna matka, której obecność i dobre zdanie o córce bardzo się dla Anais
liczą. Gdy wychodzą jej pierwsze tomiki, pisarka uspokaja zszokowaną
rodzicielkę kłamiąc, że na ich zawartość składają się historie ludzi, którym
robiła psychoanalizę pracując z psychiatrą Otto Rankiem (który, nota bene,
zaliczał się do grona jej kochanków) aby czasem matka nie myślała, że zrodziły
się one w głowie jej córki.
Nie rozumiem
i mogę się tylko domyślać, że w całym tym bałaganie Anais rozpaczliwie szukała
siebie, stwarzając coraz to nowe komplikacje. Nawarstwiające się kłamstwa były
rodzajem ochrony najbliższych przed cierpieniem, które spowodowałyby u nich jej
wybryki. Prawdopodobnie należała do ludzi, którzy nie potrafią żyć ustalonym przez
społeczeństwo torem, a w jej czasach w przypadku kobiet było to wręcz
niedozwolone i niemożliwe. Ale ona nie potrafiła inaczej, jej „demony” były
silniejsze od niej samej. A może nawet nie starała się im przeciwstawić? Część
jej dzienników, które zresztą nieustannie przepisywała i poprawiała aby
stworzyć jak najlepszy obraz swojej osoby, wydała dopiero po śmierci matki.
Prawowity mąż Hugo Guiler dowiedział się o istnieniu Ruperta Pole dopiero po
śmierci samej Anais! A dożyła ona słusznego wieku lat siedemdziesięciu trzech.
W taki to sposób postać
Anais jest sprzeczna sama w sobie a jej życie tylko tę sprzeczność potwierdza;
zbiegiem hisotrycznych przypadków ta, która nigdy nie miała do
końca odwagi na rzeczywiste wyemancypowanie się spod mężowskiej protekcji i
zdobycie upragnionej prawdziwej wolności bez uciekania się do zdrad i kłamstw,
stała się główną bohaterką feministek i ruchów wyzwolenia kobiet w Ameryce lat
siedemdziesiątych. Jako pierwszy człowiek rodzaju żeńskiego miała odwagę nie
tylko prowadzić życie składające się z poszukiwań własnej satysfakcji
(seksualnej i innej) ale również o tym pisać. Nie jestem pewna, czy my,
kobiety żyjące w dzisiejszej Europie jesteśmy w stanie zrozumieć sens działań
Anais Nin, dzięki którym możemy aspirować do tej wolności, o której ona
zawsze marzyła, bez
większych problemów.
A dom w Louveciennes
stoi, piękny, stary, ozdobiony pamiątkową tablicą. Dziś jest zamieszkany więc
wstęp do niego naturalnie zabroniony. Stojąc pod jego oknami słyszę dochodzący z jednego z pokoi
płacz niemowlęcia. Duch Anais snuje się wraz ze
mną przed zamkniętą bramą.
|
Copyright Anais Nin Trust |