środa, 3 lipca 2013

Roze


Tak się coś zrobiło gnuśnie, monotonnie, po powrocie z Rzymu. Dni ciągną się spokojne, nudnawe, pustsze jakieś, może to dlatego, że już wakacje? Tak nas to lato podeszło dyskretnie, od niewiadomo której strony, ze nadziwić się nie można: już jest?
O lecie świadczy lepsza pogoda i oczywiście letnie wyprzedaże, “soldy”. Coś tam kupuję, dla siebie, zwłaszcza dla córci, wiecznie rosną te dzieci, trzeba więc latać po sklepach, porownywać, przewidywać rozmiary na następne sezony, i kupować, kupować, żeby zawsze mieć w zanadrzu i na zapas. Bo może się okazać któregoś dnia ubierając małą o poranku, że wyrosła tej właśnie nocy ze wszystkich spodni. 
Dla siebie kupuję niewiele ale z przyjemnością- już od roku prawie regularnie ćwiczę  w domu z moim prywatnym amerykańskim trenerem (pięknym jak ken od barbie:) i, choć zawsze znajdzie się coś, co możnaby poprawić, nie mam problemów z sylwetką; przyjemnie jest wybrać się na zakupy ubraniowe kiedy właściwie każda rzecz dobrze na Tobie leży.
W pracy też ślamazarniej, jakby wszystkie sprawy szły sobie własnymi ścieżkami nie zahaczając o moje biurko, mam czas na uważniejsze słuchanie muzyki z radia paradise, ktore jest od dawna moim wiernym towarzyszem. A opłaca się, bo perełek tam pełno do odkrycia, na przyklad to. I to.

A w pracowym ogródku zakwitły róże w kolorze identycznym jak mój lakier do paznokci stóp. 





Jakoś przezimujemy to lato J


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz