wtorek, 9 lipca 2013

Poziomki


Nie zdążyłam się jeszcze na dobre nacieszyć upalnym spokojem lata gdy w pracy posypały się na mnie gromy z jasnego nieba nowych projektów. I teraz już nie mam czasu na zbytnią delektację, w godzinach pracy na pewno nie a w domu przecież też nie, bo kiedy? Między lataniem za córcią, krzątaniną domową i próbami uzyskania chwil świętego spokoju, żeby, na przykład napisać coś na blogu?
Wychodzę więc dopiero na balkon około dwudziestej drugiej aby nawciągać w płuca letniego, wieczornego powietrza. Tu, gdzie mieszkam, o tej porze okolica calkowicie pustoszeje. Dziwnie to wygląda, jeszcze biały dzień a nie widać bożej duszy, nawet koty już zostały zwołane z dziennej włóczęgi i pozamykane w domach.
No i zarywam noce aby czytać tę książkę- wciągęłam się na amen. Są takie książki, o których bohaterach się rozmyśla, przejmuje ich losami, jakby byli ludźmi z krwi i kości, jakimiś znajomymi, może dalszą rodziną. A na koniec czytania odczuwa się smutek, jakby się żegnało na zawsze z grupą przyjaciół.


Na szczęście mam też fajnych ż y w y c h znajomych, na przykład takich, którzy mają domki z ogródkami gdzie można zrobić letniego grilla i pławić się cały dzień w przyjemnościach prowadzenia miłych rozmów i picia zmrożonego piwa na łonie natury. 
A najlepiej, jak w ogródku jest  warzywnik, żeby można było sobie zabrać  zaszczepki ziół aromatycznych w doniczkach oraz wielkie, dzikie pole poziomek, od ktorych córcia, po skosztowaniu, nie może się oderwać. I zbiera, i zrywa maluśkimi paluszkami, pakując sobie do buzi słodkie owoce,  wydając z siebie “mmm”:  powszechnie rozumiane dzwięki aprobaty. 








2 komentarze:

  1. uciekajcie po za stolice, to tez bedziecie miec domek ;) i to w cenie mieszkania w Pryzu :)))

    Do banlieu mozna sie przyzwyczaic, i mowie Ci to ja - Paryzanka!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. nie przeszkadzaloby mi to w ogole bo juz kiedys mieszkalam w paryskim banlieue i bardzo milo to wspominam

    OdpowiedzUsuń