Troche słońca i powietrze jakby
łagodniejsze- wiosna wyraźnie puka do drzwi!! Zerwalam się z łóżka przed
siódmą; dziwne bo w piątki- dni, w które nie pracuję, lubię sobie poleniuchować
w pościeli conajmniej do dziewiątej.
Do wstania o tak wczesnej jak
na moje zwyczaje porze przyczynił się całkiem wiosenny śpiew ptaka za oknem oraz
nagła chęc poszperania w internecie, poczytania, pooglądania zdjęc, ponapawania
się jakąś twórczością, czyimiś zapiskami,czyimś, czemu nie?, życiem.
W miarę
przeglądania blogów ogarniała mnie OCHOTA.
Ale zaraz potem pojawił się w
salonie zaspany Ukochany, zaniepokojony moim wczesnym wstaniem, że może się żle
czuję, że czy coś jest nie tak? oraz oznajmił, że krzątając się w kuchni
obudziłam córcię.
Ech, podobno jak dzieci śpią to
ściany można rozwalać i nic. I n n e dzieci tak, nie moje.
To było dzis
rano. Potem zawiozłam córcię do niani, poleciałam na basen (mój obowiązkowy
sport raz w tygodniu), po powrocie przełknełam porządny obiad i pojechałam po
córcię aby tradycyjnie spędzić z nią piątkowe popołudnie. Plan był jak
zawsze-sala zabaw i, z okazji nadejścia wiosny czytaj: dobrej pogody, spacer po parku.
Teraz jest
wieczór i OCHOTA trzyma mnie nadal.
Chyba coś
napiszę.
A w parku
ganiałyśmy kaczki:
Kaczki
połączyły się w urocze parki, wiosna Moi Państwo, wiosna jak nic!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz