Na szczęście ten zeszły
tydzień był jeszcze spokojny, jeszcze pachnący resztkami wakacji, jeszcze słońce
mocno przygrzewało ciągle pustawe ulice, ciche, jakby ogarnięte snem letnim
(nie zimowym) szkoły, a w TV ciągle nadawano pogodę na plażach, na których opalało
się prawdopodobnie jeszcze mnóstwo wczasowiczów.
Przyjechałyśmy w piątek,
wiec zaraz potem był weekend, ten akurat deszczowy.
Troszkę tak jakbyśmy
z lata wpadły, wraz z lądowaniem samolotu, prosto w jesień.
I oto co
robiłyśmy :
Weekend we
Francji, leniwy, powolny, spędzany z rodzina lub(i) przyjaciółmi, kiedy każdy
wypoczywa robiąc to na co ma ochotę, tak rożny od polskich weekendów, gdzie w sobotę
t r z e b a sprzątać, pucować mieszkanie, w niedziele t r z e b a gotować rosół
i iść do kościoła; gdzie ludzie maja rozterki i dylematy, gdzie dyskutują zastanawiają
się, maja problem z podjęciem jakichś ważnych zawsze decyzji, czują wewnętrzne
przymusy i nie oddają się błogiemu lenistwu bo “tyle przecież jest zawsze do
zrobienia”. Zawsze z czymś walczą, gryzą się, zawsze są czemuś przeciwko.
A Francuzi
spokojnie idą sobie do parku na spacer z minami spełniających się w życiu ludzi.
Lubie to,ze tu nie trzeba sprzatac bo sobota i isc do kosciola bo niedziela tu kazdy zyje i robi to na co ma ochote i za to lubie francje.
OdpowiedzUsuńCiekawie Pani pisze, proszę to robić dalej, dobrze, że podjęła Pani decyzję o pozostaniu we Francji, tym bardziej, że ciekawa praca, rodzina i .....zdjęcia, szczególnie te mury obrośnięte pnączami,choc u mnie w ogrodzie też pięknie bo kwitną cynie, pomidorki wiszą na krzakach, pietruszka się zieleni - pełne eko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Krakowa
Bardzo dziekuje za mily i motywujacy komentarz :) Pozdrawiam
Usuń